niedziela, 5 lutego 2012

„Paradoks obfitości”- „choroba holenderska” na przykładzie Nigerii







Afryka jest interesującym miejscem do inwestycji międzynarodowych kompanii naftowych i „przedmiotem wzmożonej penetracji gospodarczej.”[1] Wynika to z jej strategicznego położenia, ponieważ leży stosunkowo blisko głównych importerów tego surowca, czyli Stanów Zjednoczonych i Europy Zachodniej. Kontynent ten jest prawie całkowicie otoczony wodą, co znacząco obniża koszty związane z transportem i ryzykiem. Nie ma potrzeby budowania kosztownych rurociągów czy korzystania z Kanału Sueskiego, ponieważ istniejące szlaki wodne są wystarczające do szybkiej i taniej dostawy. Wystarczy jedynie załadować ropę na tankowiec i przetransportować ją do któregoś z portów w Ameryce Północnej czy Europie Zachodniej. Drugą zaletą, z punktu widzenia zachodnich koncernów naftowych jest to, że Afryka oferuje niezwykle przyjazne warunki dla funkcjonowania zagranicznych firm. Dzieje się tak, ponieważ większość afrykańskich państw posiadających złoża nie znacjonalizowała do tej pory swojego przemysłu naftowego. Większość z nich działa na podstawie umów o podziale zysku. Spółki zagraniczne otrzymują koncesję na poszukiwanie ropy naftowej pod warunkiem, że poniosą wszelkie koszty jej poszukiwań i wydobycia. Jeżeli ropa zostanie odkryta, spółka naftowa dzieli się dochodami z rządem kraju, na terenie którego wydobywany jest surowiec. Dzieje się tak dopiero wtedy, kiedy część kosztów początkowych całego przedsięwzięcia zostanie firmie zwrócone przez państwo. Umowy te są przeważnie skierowane do biednych krajów, które nigdy nie będą w stanie zgromadzić funduszy i technologii potrzebnej do poszukiwań i wydobycia tych surowców. Dla koncernów koszt takiej inwestycji jest niewielki, a interes intratny, ponieważ w bardzo szybkim czasie może przynieść ogromne zyski. Kolejnym powodem dla którego Afryka przyciąga inwestorów naftowych jest brak rzetelnych badań nad występowaniem tego surowca w Afryce oraz to, że w ostatnich latach praktycznie wszystkie odkrycia tego surowca zostały dokonane na morzu, w rezerwatach głębinowych oddalonych od lądu, często wiele kilometrów. Oznacza to, że problemy jakimi są wojny domowe i niestabilna sytuacja w kraju nie wpływa na wydobycie ropy. Spółki naftowe nie muszą dzięki temu obawiać się piractwa czy sabotażu ze strony ludności cywilnej. Biorąc pod uwagę w jaki sposób tysiące baryłek ropy opuszcza np. Nigerię, nie dziwi fakt, że co roku w wyniku walk, protestów czy przestępczości zorganizowanej w walce o nią ginie tysiące ludzi. Jednak nie ma to znaczenia skoro afrykańska ropa jest tak tania i dobra. W „żargonie” ropa z zachodniego wybrzeża Afryki jest nazywana „lekką” bądź „słodką”, co świadczy o niskiej zawartości siarki. Niezależnie od ilości wydobywanych surowców na tym kontynencie to właśnie jakość ropy przyciąga do siebie zachodnich przedsiębiorców i inwestorów, którzy nie muszą budować dodatkowych instalacji oczyszczających i uzdatniających, a jedynie przerobić ten surowiec w swoich rafineriach.

Od dawna wiadomo, że Afryka jest bogata w ropę a jej wydobycie wydaje się warte podjęcia pewnego ryzyka i wysiłku. Obecnie Stany Zjednoczone importują więcej ropy z Afryki niż z Arabii Saudyjskiej czy Chin. Uważa się, że na tym kontynencie jest dziesięć procent światowych rezerw tego surowca. Afryka nigdy nie zastąpi Bliskiego Wschodu i innych większych importerów ropy na świecie, jednak  coraz częściej afrykański boom naftowy zaczyna interesować strategów energetycznych zarówno w Stanach jak i Europie oraz w Chinach. Od 2000 r. prawie jedna trzecia odkryć ropy na świecie miała miejsce właśnie tam. Kolejną strategiczną korzyścią dla zachodnich spółek naftowych jest to, że do niedawna żaden z krajów naftowych Afryki Subsaharyjskiej, z wyjątkiem Nigerii nie należał do OPEC. Oznacza to, że nie obowiązywały je limity nakładane na członków OPEC próbując w ten sposób utrzymać ceny ropy na wysokim poziomie. Ropa zamiast przynosić zyski takim krajom staje się ich przekleństwem.

Nigeria jest największym producentem ropy w Afryce. Głównym źródłem jej dochodów jest eksploatacja złóż ropy przy znacznym udziale kapitału zagranicznego. Pod względem wydobycia tego surowca w 2010 r. zajmuje ona dziesiąte miejsce na świecie wydobywając 2,458,000 baryłek na dzień.[2] „Część ropy przetwarza się w krajowych rafineriach (Kaduna, Port Harcourt, Warri), a większość wywozi się przez porty naftowe Bonny i Burutu.”[3] Naftowy boom nie położył kresu ubóstwa oraz nie przełamał stagnacji w  gospodarce.  Jest to konsekwencja nieudolnie zarządzanym wydobyciem i eksportem surowca oraz błędną polityką prowadzoną przez kolejne rządy Nigerii. Problem ten dodatkowo pogłębił brak wydajności gospodarki mimo, że ostatnio państwo radykalnie zmieniło kurs w swojej polityce makroekonomicznej. Wyjaśnieniem tak słabych wyników jest tzw. „choroba holenderska”, czyli regres gospodarczy spowodowany odkryciem i eksploracją złóż surowców naturalnych. Proces ten nazwany został tak po rekordowo słabych wynikach w zarządzaniu przez Holandię jej bogactwami naturalnymi w latach sześćdziesiątych. Pojęcie to po raz pierwszy zostało użyte w 1977 r. przez „The Economist”. W Nigerii „choroba holenderska” wpłynęła znacząco na spadek aktywności w różnych sektorach gospodarki, zmniejszając tym samym podstawę ekonomii i wpływy władzy politycznej. Istnienie „choroby holenderskiej” w Nigerii jest  reakcją na skoki cen ropy naftowej, które z kolej wpływają na stosunek cen wszelkiej produkcji, rynek kapitałowy i inwestycje zagraniczne.

Wydobycie i transport ropy w Nigerii.
źródło: http://www.bbc.co.uk/news/world-africa-16544410

Termin „choroba holenderska” został opracowany w celu opisania niekorzystnego wpływu na gospodarkę holenderską wzrostu przychodu, związanego z odkryciem gazu ziemnego w Holandii w 1960 r., głównie dzięki aprecjacji holenderskiego RER-u.[4] Od tego czasu nazwa ta jest używana w odniesieniu do negatywnych zmian strukturalnych w różnych sektorach gospodarki, wynikających z takich czynników jak wstrząs gospodarczy czy duży napływ kapitału, w tym pomocy z zewnątrz. Inaczej mówiąc „choroba holenderska” jest klątwą bogactw naturalnych. Zamiast wpływać na rozwój gospodarczy, a w konsekwencji na bogacenie się, ropa przyczynia się do stagnacji a wręcz regresji gospodarki kraju, politycznej frustracji, a co za tym idzie prowadzi do konfliktów. To sprawia, że bardzo mała garstka ludzi bogaci się gdy reszta społeczeństwa żyje na granicy ubóstwa, pogłębiając tym samym ogromne rozwarstwienie klasowe. Bogactwo naturalne jakim jest ropa, z ekonomicznego punktu widzenia różni się znacząco od innych bogactw ponieważ nie zostało ono wypracowane przez pokolenia. W kontekście Nigerii ropa nie jest źródłem dochodu a jedynie aktywem i to nieodnawialnym. Paradoksem jest, że do dnia dzisiejszego nie opracowano tam żadnego systemu rafinerii, co zmusza państwo do importowania benzyny z zagranicy.

Negatywny związek pomiędzy obfitością zasobów i wzrostem wydobycia a stagnacją w gospodarce, którym często towarzyszy recesja z pewnością stanowi zależność, która na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu latach została zbadana na przykładzie historii gospodarki tego kraju. Zasoby naturalne nie gwarantują wzrostu zamożności. Rząd Nigerii w bardzo małym stopniu wykorzystuje ogromne dochody z wydobycia ropy do podniesienia PKB, wzrostu inwestycji czy rozwoju i reformowania kraju. Zaskakujące jest to, że  ogromne ilości złóż ropy nie wpływają na wzbogacanie się kraju lecz powodują rzeczywiste, negatywne skutki. Istnieje wiele hipotez o tragicznych skutkach wydobycia ropy w krajach biednych, surowcowo-rolniczych, do których niewątpliwie należy Nigeria. Przykład tego kraju najlepiej pokazuje jak złoża ropy naftowej wpływają na gospodarkę i politykę. Problemy wiążące się z nigeryjskim sektorem naftowym to m.in. destabilizacja polityczna, korupcja, masowe kradzieże ropy, złe zarządzanie, zaniedbania sektora naftowego jeszcze z okresu dynamicznego rozwoju, spadek cen na towary eksportowe, nieefektywne wykorzystanie istniejących czynników produkcji, konflikty na tle etnicznym oraz nierówność społeczna. Według niektórych ekspertów na taki stan rzeczy ma wpływ „szczególnie napięta sytuacja utrzymująca się na terenach eksploatacji surowców w regionie Delty Nigru. Dochodzi tam do częstych ataków rebeliantów na instalacje naftowe oraz uprowadzeń pracowników kompanii naftowych.”[5] Obecnie „podstawą żądań rebeliantów jest zwiększenie udziału mieszkańców w zyskach z eksportu ropy naftowej, m.in. jako rekompensata za degradację środowiska naturalnego. Od wielu lat mieszkańcy bezskutecznie domagają się odszkodowań od kompanii naftowych, które poprzez eksploatację ropy naftowej niszczą obszary uprawne.”[6] Ogromne straty w eksporcie ropy wynikają również z faktu, że kradzieże z odwiertów zdarzają się często i są społecznie akceptowane, a dopuszczają się ich nawet sami pracownicy kompanii naftowych. „W 2000 r. zanotowano 600 przypadków celowego uszkodzenia rurociągów, natomiast w 2004 r. dzienne straty w Nigerii wynosiły ok. 200 tys. baryłek, czyli niemal 10% dziennej produkcji.”[7]

Gospodarkę można podzielić na trzy sektory: sektor zasobów naturalnych, sektor handlu (np. rolnictwo i przemysł), sektor dóbr niehandlowych (usługi). Realny kurs walutowy definiowany jest jako cena dóbr niehandlowych (zestaw w gospodarce handlowej) w stosunku do dóbr handlowych (zestaw na rynku światowym).[8] Rozróżnia się dwa rodzaje efektów prowadzących do „choroby holenderskiej” i realnej aprecjacji kursu walutowego: wpływ wydatków i efekt przepływu zasobów. Wpływ wydatków zyskuje na znaczeniu w chwili gdy wzrost dochodów w dynamicznie rozwijającym się sektorze zajmującym się zasobami naturalnymi stymuluje popyt i wydatki w sektorach prywatnych i publicznych co prowadzi do wzrostu cen produkcji w sektorze dóbr niehandlowych. W sektorze produkcji ceny ustalane są na poziomie międzynarodowym, przez co zyski są zależne od wzrostu płac w całej gospodarce, a popyt od importu. Efekt przepływu zasobów ma miejsce wtedy, gdy boom w sektorze odpowiedzialnym za zasoby naturalne przyciąga kapitał i pracuje z dala od innych części gospodarki. Obydwa efekty prowadzą do spadku udziału produkcji w sektorze nienaturalnych dóbr handlowych w stosunku do dóbr handlowych, wpływając tym samym na realną aprecjację kursu walutowego. Istnieją solidne dowody na to, że wzrost handlu przyczynia się właśnie do owej aprecjacji realnego kursu walutowego w krajach bogatych w surowce naturalne. Poniższy rysunek przedstawia różnicę pomiędzy rzeczywistym wzrostem w sektorze dóbr w krajach bogatych w surowce naturalne i tych nie posiadających zasobów naturalnych. W krajach bogatych w sektorze dóbr (zgodnie z definicją) PKB jest średnio 15% niższe od normy.

 źródło: http://www.voxeu.org/index.php?q=node/5213



W wyniku odkrycia tego surowca, takie dziedziny gospodarki jak usługi i rolnictwo zaczęły zanikać na rzecz wydobycia ropy. „Dynamika rozwoju przemysłu naftowego zaczęła być nieproporcjonalna do rozwoju innych gałęzi gospodarki. Młodzi ludzie chcący uzyskać szybko środki finansowe zaczęli rezygnować z pracy w gospodarstwach rolnych i poszukiwać zatrudnienia w pracach związanych z eksploatacją surowców energetycznych. W konsekwencji potencjał surowcowy, który powinien być motorem rozwoju i modernizacji państwa, z uwagi na liczne błędy nie przyniósł społeczeństwu nigeryjskiemu odpowiednich korzyści.”[9]

Ogólnie rzecz biorąc wzrost bogactwa, jako efekt odkryć surowców naturalnych oraz wynikający z tego trwały wzrost w zakresie handlu jest zjawiskiem pozytywnym ponieważ państwo generuje wyższe dochody co zwiększa konsumpcję. Dochody z zasobów mineralnych jakimi jest ropa może zapewnić rządowi zwiększenie środków na inwestycje w dobra publiczne i inne wydatki na rzecz rozwoju. Jednak w dłuższym okresie zyski te mogą spadać. Dzieje się tak wtedy, gdy produkcja okazuje się zbyt kosztowna i czasochłonna. Wyniki analiz pokazują, że bezpośredni związek pomiędzy nowo odkrytymi zasobami naturalnymi a wzrostem bogactwa jest niejednoznaczny. Według Sachs’a i Warner’a naturalna liczebność zasobów ma negatywny wpływ na wzrost gospodarczy,[10] z kolei Ledeman i Maloney, używając innej specyfikacji stwierdzają pozytywny wpływ.[11] Starając się pogodzić te dwa skrajne poglądy inni eksperci, Collier i Goderis uważają, że gwałtowne zwyżki cen surowców jako krótkoterminowe skutki pozytywnie wpływają na wzrost gospodarczy. Jeżeli kraje źle zarządzają swoimi zasobami to w dłuższej perspektywie widoczne są negatywne skutki. Jakość polityki kraju i instytucji ma ogromny wpływ na wzrost gospodarczy. Pomimo realnego wzrostu waluty krajowej względem zagranicznej, który odzwierciedla wzmocnienie gospodarki, międzynarodowe agencje często zawyżają wartość kursu waluty. „Choroba holenderska” może prowadzić do wysokiej zmienności cen. Jeśli wydatki krajowe są ściśle powiązane z przychodami z wydobycia np. ropy to są bardziej narażone na skoki kursu waluty. Wysokie ceny surowców mogą prowadzić do nadmiernych pożyczek, szczególnie wtedy kiedy kraje takie jak Nigeria wykorzystują swoje zasoby jako zabezpieczenie w czasie zaciągania pożyczki za granicą, a następnie finansują duże i niepewne projekty inwestycyjne czy po prostu je „przejadają”. Gdy ceny ropy spadają wówczas automatycznie wzrasta poziom zadłużenia. Raport Reinhart’a i Rogoff’a z 2010 r. sugeruje, że gdy stopa zadłużenia sięga powyżej 60% PKB to roczny wzrost spada średnio o dwa punkty procentowe, a  gdy poziom zadłużenia jest bardzo wysoki to może on spaść nawet o połowę.[12]

Wpływ zasobów naturalnych na gospodarkę zależy w dużej mierze od prowadzonej polityki. Nadmierne wydatki wydają się być główną przyczyną nieefektywnej gospodarki. Polityka fiskalna jest więc głównym instrumentem wywołującym „chorobę holenderską”. Przepisy podatkowe w zakresie dysponowania przychodami z wydobycia ropy mogą pomóc ograniczyć wpływ wydatków szczególnie w krajach o niskich dochodach. Odpowiednia polityka fiskalna powinna także równoważyć potrzebę realizacji celów rozwoju z potrzebą ograniczania wydatków. Tak zwany „stały dochód” z wydobycia, produkcji i eksportu ropy  powinien przynosić tę samą wartość bieżącą netto. „W celu zwiększenia eksportu ropy naftowej państwa afrykańskie będą potrzebowały znaczących inwestycji w nową infrastrukturę naf- tową, która pozwoliłaby zarówno zwiększyć produkcję na starych po- lach, jak i rozpocząć eksploatację nowych obszarów roponośnych.”[13] Według niektórych ekspertów[14] lepsze reguły polityki fiskalnej dla krajów rozwijających się i o niskich dochodach wymagają mniej inwestowania w aktywa zagraniczne, a bardziej w krajowe inwestycje. Takie podejście umożliwiłoby rozwiązanie pewnych pilnych potrzeb w zakresie rozwoju właśnie w takich krajach jak Nigeria. Jednak wymaga ono ścisłej dyscypliny budżetowej, jasnych zasad wydatkowania i silnych instytucji zarządzających finansami publicznymi. W ograniczeniu „choroby holenderskiej” pomóc mogą przede wszystkim „jasne” zasady dotyczące wydatków na import. Poprawa jakości zarządzania wydatkami zapewni wydajność sektorów i zmniejszy realną aprecjację kursu walutowego, a także pomoże Nigerii łatwiej dostosować się do zmienności dochodów. Szczególną ostrożność należy zachować przy układaniu priorytetów i realizacji projektów publicznych. Polityka pieniężna w krajach eksportujących surowce musi być prowadzona w zgodzie z polityką fiskalną i z uwzględnieniem celu inflacyjnego (czyli utrzymaniu inflacji jak najbliżej ustalonej wartości), który jest skutecznym instrumentem w ograniczeniu regresu gospodarczego.
   
            Znaczny wzrost inwestycji międzynarodowych korporacji w krajach rozwijających się, których gospodarka opiera się na wydobyciu surowców znacznie wpływa na rozprzestrzenianie się przemocy i konfliktów (np. BP w Nigerii). Bezpośrednie inwestycje dostarczają bodziec gospodarczy co może w małym stopniu przyczyniać się do liberalizacji politycznej. Ten punkt widzenia jest szczególnie bliski zwolennikom globalizacji. Nieprzejrzystość prawa sprawia, że łamanie go nie sprawia żadnego problemu. Jeżeli dostęp do zasobów jest przyznawany na podstawie np. kryteriów etnicznych to oczywiste jest prawdopodobieństwo konfliktów. Konsekwencją nierównego podziału zasobów, nieczystej polityki i niejasnych zasad zarządzania surowcami wysoce prawdopodobne jest, że będą one skorelowane z przemocą polityczną w stosunku do słabszych. W wielu przypadkach prowadzi to do zniszczeń, które zagrażają wszystkim członkom OPEC.

            "Choroba holenderska" rodzi się z „paradoksu obfitości”. Szkodliwy dostęp do łatwych pieniędzy osłabia tradycyjną etykę pracy, zmniejsza chęć do rozwijania przedsiębiorczości, obniża dyscyplinę finansową, a także prowadzi do prowadzenia lekkomyślnych praktyk budżetowych. Co najważniejsze, poprzedza wysiłki na rzecz mobilizacji krajowych zasobów za pośrednictwem podatków, zmniejsza tolerancję dla oszczędności i tworzy niebezpieczne uzależnienie od stanu kiedy wszystkie problemy rozwiązuje się za pomocą środków uzyskiwanych z wydobycia ropy. Duży procent dochodów budżetowych w Nigerii pochodzi ze jej sprzedaży. Od czasu odkrycia nowych złóż i zwiększonego importu, Nigeria znacznie spadła w rankingach ONZ (the United Nations Human Development Index). Główna odpowiedzialność za problemy wynikające z „choroby holenderskiej” i za uzależnienie rządu Nigerii od przemysłu wydobywczego jest prowadzenie złej polityki gospodarczej, rozpowszechniona korupcja oraz samowola koncernów naftowych (nieodpowiednie poszukiwania i sposoby wydobywania, powodujące erozję gleby, zaburzenie ekosystemów wodnych, zwiększenie ryzyka klęsk ekologicznych, zatrucia wody pitnej). Wszytko to powoduje poważne szkody dla życia społeczności lokalnych.







[1] M.Paszkowski, John Ghazvinian: Intapped: The Scramble For Africa’s Oil, Orlando 2007, Hardcourt, 324 ss., Polityka i Społeczeństwo 7/2010, s. 278

[3] Nigeria. Gospodarka, PWN Encyklopedia, http://encyklopedia.pwn.pl/haslo.php?id=4574883
[4] The real exchange rate.
[5] M.Paszkowski, John Ghazvinian: Intapped: The Scramble For Africa’s Oil, Orlando 2007, Hardcourt, 324 ss., Polityka i Społeczeństwo 7/2010, s. 276
[7] Tamże.
[8] Tamże.
[9] M.Paszkowski, John Ghazvinian: Intapped: The Scramble For Africa’s Oil, Orlando 2007, Hardcourt,, Polityka i Społeczeństwo 7/2010, s. 278
[10] J.D.Sachs, A.M.Warner, The Curse of Natural Resources, European Economic Review 45, 05.2001, s.827–38, http://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0014292101001258

[12] C.M. Reinhart, K.S.Rogoff, Growth in a Time of Debt, NBER Working Paper 15639, 10.2010, http://www.nber.org/papers/w15639
 [13] M.Paszkowski, John Ghazvinian: Intapped: The Scramble For Africa’s Oil, Orlando 2007, Hardcourt, Polityka i Społeczeństwo 7/2010, s. 276


[14] P.Collier, F.Van Der Ploeg, M.M.Spence, A.J.Anthony Venables, Managing Resource Revenues in Developing Economies, 2009, IMF Staff Papers 57, s.84–118. Waszyngton 2010, http://www.palgrave-journals.com/imfsp/journal/v57/n1/abs/imfsp200916a.html



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz