Afryka
jest interesującym miejscem do inwestycji międzynarodowych kompanii
naftowych i „przedmiotem wzmożonej penetracji gospodarczej.”[1] Wynika to z jej strategicznego położenia,
ponieważ leży stosunkowo blisko głównych importerów tego surowca, czyli Stanów
Zjednoczonych i Europy Zachodniej. Kontynent ten jest prawie całkowicie
otoczony wodą, co znacząco obniża koszty związane z transportem i ryzykiem. Nie
ma potrzeby budowania kosztownych rurociągów czy korzystania z Kanału
Sueskiego, ponieważ istniejące szlaki wodne są wystarczające do szybkiej i
taniej dostawy. Wystarczy jedynie załadować ropę na tankowiec i
przetransportować ją do któregoś z portów w Ameryce Północnej czy Europie
Zachodniej. Drugą zaletą, z punktu widzenia zachodnich koncernów naftowych jest
to, że Afryka oferuje niezwykle przyjazne warunki dla funkcjonowania
zagranicznych firm. Dzieje się tak, ponieważ większość afrykańskich państw
posiadających złoża nie znacjonalizowała do tej pory swojego przemysłu
naftowego. Większość z nich działa na podstawie umów o podziale zysku. Spółki
zagraniczne otrzymują koncesję na poszukiwanie ropy naftowej pod warunkiem, że
poniosą wszelkie koszty jej poszukiwań i wydobycia. Jeżeli ropa zostanie
odkryta, spółka naftowa dzieli się dochodami z rządem kraju, na terenie którego
wydobywany jest surowiec. Dzieje się tak dopiero wtedy, kiedy część kosztów
początkowych całego przedsięwzięcia zostanie firmie zwrócone przez państwo.
Umowy te są przeważnie skierowane do biednych krajów, które nigdy nie będą w
stanie zgromadzić funduszy i technologii potrzebnej do poszukiwań i wydobycia
tych surowców. Dla koncernów koszt takiej inwestycji jest niewielki, a interes
intratny, ponieważ w bardzo szybkim czasie może przynieść ogromne zyski.
Kolejnym powodem dla którego Afryka przyciąga inwestorów naftowych jest brak
rzetelnych badań nad występowaniem tego surowca w Afryce oraz to, że w
ostatnich latach praktycznie wszystkie odkrycia tego surowca zostały dokonane
na morzu, w rezerwatach głębinowych oddalonych od lądu, często wiele kilometrów.
Oznacza to, że problemy jakimi są wojny domowe i niestabilna sytuacja w kraju
nie wpływa na wydobycie ropy. Spółki naftowe nie muszą dzięki temu obawiać się
piractwa czy sabotażu ze strony ludności cywilnej. Biorąc pod uwagę w jaki
sposób tysiące baryłek ropy opuszcza np. Nigerię, nie dziwi fakt, że co roku w
wyniku walk, protestów czy przestępczości zorganizowanej w walce o nią ginie
tysiące ludzi. Jednak nie ma to znaczenia skoro afrykańska ropa jest tak tania
i dobra. W „żargonie” ropa z zachodniego wybrzeża Afryki jest nazywana „lekką”
bądź „słodką”, co świadczy o niskiej zawartości siarki. Niezależnie od ilości
wydobywanych surowców na tym kontynencie to właśnie jakość ropy przyciąga do
siebie zachodnich przedsiębiorców i inwestorów, którzy nie muszą budować
dodatkowych instalacji oczyszczających i uzdatniających, a jedynie przerobić
ten surowiec w swoich rafineriach.
Od dawna wiadomo, że Afryka jest bogata w
ropę a jej wydobycie wydaje się warte podjęcia pewnego ryzyka i wysiłku.
Obecnie Stany Zjednoczone importują więcej ropy z Afryki niż z Arabii
Saudyjskiej czy Chin. Uważa się, że na tym kontynencie jest dziesięć procent
światowych rezerw tego surowca. Afryka nigdy nie zastąpi Bliskiego Wschodu i
innych większych importerów ropy na świecie, jednak coraz częściej
afrykański boom naftowy zaczyna interesować strategów energetycznych zarówno w
Stanach jak i Europie oraz w Chinach. Od 2000 r. prawie jedna trzecia odkryć
ropy na świecie miała miejsce właśnie tam. Kolejną strategiczną korzyścią dla
zachodnich spółek naftowych jest to, że do niedawna żaden z krajów naftowych
Afryki Subsaharyjskiej, z wyjątkiem Nigerii nie należał do OPEC. Oznacza to, że
nie obowiązywały je limity nakładane na członków OPEC próbując w ten sposób
utrzymać ceny ropy na wysokim poziomie. Ropa zamiast przynosić zyski takim
krajom staje się ich przekleństwem.
Nigeria jest największym producentem ropy
w Afryce. Głównym źródłem jej dochodów jest eksploatacja złóż ropy przy
znacznym udziale kapitału zagranicznego. Pod względem wydobycia tego surowca w
2010 r. zajmuje ona dziesiąte miejsce na świecie wydobywając 2,458,000 baryłek
na dzień.[2] „Część ropy przetwarza się w krajowych rafineriach
(Kaduna, Port Harcourt, Warri), a większość wywozi się przez porty naftowe
Bonny i Burutu.”[3] Naftowy
boom nie położył kresu ubóstwa oraz nie przełamał stagnacji w
gospodarce. Jest to konsekwencja nieudolnie zarządzanym wydobyciem i
eksportem surowca oraz błędną polityką prowadzoną przez kolejne rządy Nigerii.
Problem ten dodatkowo pogłębił brak wydajności gospodarki mimo, że ostatnio
państwo radykalnie zmieniło kurs w swojej polityce makroekonomicznej.
Wyjaśnieniem tak słabych wyników jest tzw. „choroba holenderska”, czyli regres
gospodarczy spowodowany odkryciem i eksploracją złóż surowców naturalnych.
Proces ten nazwany został tak po rekordowo słabych wynikach w zarządzaniu przez
Holandię jej bogactwami naturalnymi w latach sześćdziesiątych. Pojęcie to po
raz pierwszy zostało użyte w 1977 r. przez „The Economist”. W Nigerii „choroba
holenderska” wpłynęła znacząco na spadek aktywności w różnych sektorach
gospodarki, zmniejszając tym samym podstawę ekonomii i wpływy władzy
politycznej. Istnienie „choroby holenderskiej” w Nigerii jest reakcją na
skoki cen ropy naftowej, które z kolej wpływają na stosunek cen wszelkiej
produkcji, rynek kapitałowy i inwestycje zagraniczne.
Wydobycie i transport ropy w Nigerii. źródło: http://www.bbc.co.uk/news/world-africa-16544410 |
Termin „choroba holenderska” został opracowany w celu
opisania niekorzystnego wpływu na gospodarkę holenderską wzrostu przychodu,
związanego z odkryciem gazu ziemnego w Holandii w 1960 r., głównie dzięki
aprecjacji holenderskiego RER-u.[4] Od
tego czasu nazwa ta jest używana w odniesieniu do negatywnych zmian
strukturalnych w różnych sektorach gospodarki, wynikających z takich czynników
jak wstrząs gospodarczy czy duży napływ kapitału, w tym pomocy z zewnątrz.
Inaczej mówiąc „choroba holenderska” jest klątwą bogactw naturalnych. Zamiast
wpływać na rozwój gospodarczy, a w konsekwencji na bogacenie się, ropa
przyczynia się do stagnacji a wręcz regresji gospodarki kraju, politycznej
frustracji, a co za tym idzie prowadzi do konfliktów. To sprawia, że bardzo
mała garstka ludzi bogaci się gdy reszta społeczeństwa żyje na granicy ubóstwa,
pogłębiając tym samym ogromne rozwarstwienie klasowe. Bogactwo naturalne jakim
jest ropa, z ekonomicznego punktu widzenia różni się znacząco od innych bogactw
ponieważ nie zostało ono wypracowane przez pokolenia. W kontekście Nigerii ropa
nie jest źródłem dochodu a jedynie aktywem i to nieodnawialnym. Paradoksem
jest, że do dnia dzisiejszego nie opracowano tam żadnego systemu rafinerii, co
zmusza państwo do importowania benzyny z zagranicy.
Negatywny związek pomiędzy obfitością zasobów i wzrostem
wydobycia a stagnacją w gospodarce, którym często towarzyszy recesja z
pewnością stanowi zależność, która na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu
latach została zbadana na przykładzie historii gospodarki tego kraju. Zasoby
naturalne nie gwarantują wzrostu zamożności. Rząd Nigerii w bardzo małym
stopniu wykorzystuje ogromne dochody z wydobycia ropy do podniesienia PKB,
wzrostu inwestycji czy rozwoju i reformowania kraju. Zaskakujące jest to,
że ogromne ilości złóż ropy nie wpływają na wzbogacanie się kraju lecz
powodują rzeczywiste, negatywne skutki. Istnieje wiele hipotez o tragicznych
skutkach wydobycia ropy w krajach biednych, surowcowo-rolniczych, do których
niewątpliwie należy Nigeria. Przykład tego kraju najlepiej pokazuje jak złoża
ropy naftowej wpływają na gospodarkę i politykę. Problemy wiążące się z
nigeryjskim sektorem naftowym to m.in. destabilizacja polityczna, korupcja,
masowe kradzieże ropy, złe zarządzanie, zaniedbania sektora naftowego jeszcze z
okresu dynamicznego rozwoju, spadek cen na towary eksportowe, nieefektywne
wykorzystanie istniejących czynników produkcji, konflikty na tle etnicznym oraz
nierówność społeczna. Według niektórych ekspertów na taki stan rzeczy ma wpływ
„szczególnie napięta sytuacja utrzymująca się na terenach eksploatacji surowców
w regionie Delty Nigru. Dochodzi tam do częstych ataków rebeliantów na
instalacje naftowe oraz uprowadzeń pracowników kompanii naftowych.”[5] Obecnie
„podstawą żądań rebeliantów jest zwiększenie udziału mieszkańców w zyskach z
eksportu ropy naftowej, m.in. jako rekompensata za degradację środowiska
naturalnego. Od wielu lat mieszkańcy bezskutecznie domagają się odszkodowań od
kompanii naftowych, które poprzez eksploatację ropy naftowej niszczą obszary
uprawne.”[6] Ogromne
straty w eksporcie ropy wynikają również z faktu, że kradzieże z odwiertów
zdarzają się często i są społecznie akceptowane, a dopuszczają się ich nawet
sami pracownicy kompanii naftowych. „W 2000 r. zanotowano 600 przypadków
celowego uszkodzenia rurociągów, natomiast w 2004 r. dzienne straty w Nigerii
wynosiły ok. 200 tys. baryłek, czyli niemal 10% dziennej produkcji.”[7]
Gospodarkę można podzielić na
trzy sektory: sektor zasobów naturalnych, sektor handlu (np. rolnictwo i
przemysł), sektor dóbr niehandlowych (usługi). Realny kurs walutowy definiowany
jest jako cena dóbr niehandlowych (zestaw w gospodarce handlowej) w stosunku do
dóbr handlowych (zestaw na rynku światowym).[8] Rozróżnia
się dwa rodzaje efektów prowadzących do „choroby holenderskiej” i realnej
aprecjacji kursu walutowego: wpływ wydatków i efekt przepływu zasobów. Wpływ
wydatków zyskuje na znaczeniu w chwili gdy wzrost dochodów w dynamicznie
rozwijającym się sektorze zajmującym się zasobami naturalnymi stymuluje popyt i
wydatki w sektorach prywatnych i publicznych co prowadzi do wzrostu cen
produkcji w sektorze dóbr niehandlowych. W sektorze produkcji ceny ustalane są
na poziomie międzynarodowym, przez co zyski są zależne od wzrostu płac w całej
gospodarce, a popyt od importu. Efekt przepływu zasobów ma miejsce wtedy, gdy
boom w sektorze odpowiedzialnym za zasoby naturalne przyciąga kapitał i pracuje
z dala od innych części gospodarki. Obydwa efekty prowadzą do spadku udziału
produkcji w sektorze nienaturalnych dóbr handlowych w stosunku do dóbr
handlowych, wpływając tym samym na realną aprecjację kursu walutowego. Istnieją
solidne dowody na to, że wzrost handlu przyczynia się właśnie do owej
aprecjacji realnego kursu walutowego w krajach bogatych w surowce naturalne.
Poniższy rysunek przedstawia różnicę pomiędzy rzeczywistym wzrostem w sektorze
dóbr w krajach bogatych w surowce naturalne i tych nie posiadających zasobów
naturalnych. W krajach bogatych w sektorze dóbr (zgodnie z definicją) PKB jest
średnio 15% niższe od normy.
źródło: http://www.voxeu.org/index.php?q=node/5213 |
W wyniku odkrycia tego surowca,
takie dziedziny gospodarki jak usługi i rolnictwo zaczęły zanikać na rzecz
wydobycia ropy. „Dynamika rozwoju przemysłu naftowego zaczęła być
nieproporcjonalna do rozwoju innych gałęzi gospodarki. Młodzi ludzie chcący
uzyskać szybko środki finansowe zaczęli rezygnować z pracy w gospodarstwach
rolnych i poszukiwać zatrudnienia w pracach związanych z eksploatacją surowców
energetycznych. W konsekwencji potencjał surowcowy, który powinien być motorem
rozwoju i modernizacji państwa, z uwagi na liczne błędy nie przyniósł
społeczeństwu nigeryjskiemu odpowiednich korzyści.”[9]
Ogólnie rzecz biorąc wzrost
bogactwa, jako efekt odkryć surowców naturalnych oraz wynikający z tego trwały
wzrost w zakresie handlu jest zjawiskiem pozytywnym ponieważ państwo generuje
wyższe dochody co zwiększa konsumpcję. Dochody z zasobów mineralnych jakimi
jest ropa może zapewnić rządowi zwiększenie środków na inwestycje w dobra
publiczne i inne wydatki na rzecz rozwoju. Jednak w dłuższym okresie zyski te
mogą spadać. Dzieje się tak wtedy, gdy produkcja okazuje się zbyt kosztowna i
czasochłonna. Wyniki analiz pokazują, że bezpośredni związek pomiędzy nowo
odkrytymi zasobami naturalnymi a wzrostem bogactwa jest niejednoznaczny. Według
Sachs’a i Warner’a naturalna liczebność zasobów ma negatywny wpływ na wzrost
gospodarczy,[10] z kolei Ledeman i
Maloney, używając innej specyfikacji stwierdzają pozytywny wpływ.[11] Starając się pogodzić te
dwa skrajne poglądy inni eksperci, Collier i Goderis uważają, że gwałtowne
zwyżki cen surowców jako krótkoterminowe skutki pozytywnie wpływają na wzrost
gospodarczy. Jeżeli kraje źle zarządzają swoimi zasobami to w dłuższej
perspektywie widoczne są negatywne skutki. Jakość polityki kraju i instytucji
ma ogromny wpływ na wzrost gospodarczy. Pomimo realnego wzrostu waluty krajowej
względem zagranicznej, który odzwierciedla wzmocnienie gospodarki,
międzynarodowe agencje często zawyżają wartość kursu waluty. „Choroba
holenderska” może prowadzić do wysokiej zmienności cen. Jeśli wydatki krajowe
są ściśle powiązane z przychodami z wydobycia np. ropy to są bardziej narażone
na skoki kursu waluty. Wysokie ceny surowców mogą prowadzić do nadmiernych
pożyczek, szczególnie wtedy kiedy kraje takie jak Nigeria wykorzystują swoje
zasoby jako zabezpieczenie w czasie zaciągania pożyczki za granicą, a następnie
finansują duże i niepewne projekty inwestycyjne czy po prostu je „przejadają”.
Gdy ceny ropy spadają wówczas automatycznie wzrasta poziom zadłużenia. Raport
Reinhart’a i Rogoff’a z 2010 r. sugeruje, że gdy stopa zadłużenia sięga powyżej
60% PKB to roczny wzrost spada średnio o dwa punkty procentowe, a gdy
poziom zadłużenia jest bardzo wysoki to może on spaść nawet o połowę.[12]
Wpływ zasobów
naturalnych na gospodarkę zależy w dużej mierze od prowadzonej polityki.
Nadmierne wydatki wydają się być główną przyczyną nieefektywnej gospodarki.
Polityka fiskalna jest więc głównym instrumentem wywołującym „chorobę
holenderską”. Przepisy podatkowe w zakresie dysponowania przychodami z
wydobycia ropy mogą pomóc ograniczyć wpływ wydatków szczególnie w krajach o
niskich dochodach. Odpowiednia polityka fiskalna powinna także równoważyć
potrzebę realizacji celów rozwoju z potrzebą ograniczania wydatków. Tak zwany
„stały dochód” z wydobycia, produkcji i eksportu ropy powinien przynosić
tę samą wartość bieżącą netto. „W celu zwiększenia eksportu ropy naftowej
państwa afrykańskie będą potrzebowały znaczących inwestycji w nową
infrastrukturę naf- tową, która pozwoliłaby zarówno zwiększyć produkcję na
starych po- lach, jak i rozpocząć eksploatację nowych obszarów roponośnych.”[13] Według niektórych ekspertów[14] lepsze
reguły polityki fiskalnej dla krajów rozwijających się i o niskich dochodach
wymagają mniej inwestowania w aktywa zagraniczne, a bardziej w krajowe inwestycje.
Takie podejście umożliwiłoby rozwiązanie pewnych pilnych potrzeb w zakresie
rozwoju właśnie w takich krajach jak Nigeria. Jednak wymaga ono ścisłej
dyscypliny budżetowej, jasnych zasad wydatkowania i silnych instytucji
zarządzających finansami publicznymi. W ograniczeniu „choroby holenderskiej”
pomóc mogą przede wszystkim „jasne” zasady dotyczące wydatków na import.
Poprawa jakości zarządzania wydatkami zapewni wydajność sektorów i zmniejszy
realną aprecjację kursu walutowego, a także pomoże Nigerii łatwiej dostosować
się do zmienności dochodów. Szczególną ostrożność należy zachować przy
układaniu priorytetów i realizacji projektów publicznych. Polityka pieniężna w
krajach eksportujących surowce musi być prowadzona w zgodzie z polityką
fiskalną i z uwzględnieniem celu inflacyjnego (czyli utrzymaniu inflacji jak
najbliżej ustalonej wartości), który jest skutecznym instrumentem w
ograniczeniu regresu gospodarczego.
Znaczny wzrost inwestycji międzynarodowych korporacji w krajach rozwijających
się, których gospodarka opiera się na wydobyciu surowców znacznie wpływa na
rozprzestrzenianie się przemocy i konfliktów (np. BP w Nigerii). Bezpośrednie
inwestycje dostarczają bodziec gospodarczy co może w małym stopniu przyczyniać
się do liberalizacji politycznej. Ten punkt widzenia jest szczególnie bliski
zwolennikom globalizacji. Nieprzejrzystość prawa sprawia, że łamanie go nie
sprawia żadnego problemu. Jeżeli dostęp do zasobów jest przyznawany na
podstawie np. kryteriów etnicznych to oczywiste jest prawdopodobieństwo
konfliktów. Konsekwencją nierównego podziału zasobów, nieczystej polityki i
niejasnych zasad zarządzania surowcami wysoce prawdopodobne jest, że będą one
skorelowane z przemocą polityczną w stosunku do słabszych. W wielu przypadkach
prowadzi to do zniszczeń, które zagrażają wszystkim członkom OPEC.
"Choroba holenderska" rodzi się z
„paradoksu obfitości”. Szkodliwy dostęp do łatwych pieniędzy osłabia tradycyjną
etykę pracy, zmniejsza chęć do rozwijania przedsiębiorczości, obniża dyscyplinę
finansową, a także prowadzi do prowadzenia lekkomyślnych praktyk budżetowych.
Co najważniejsze, poprzedza wysiłki na rzecz mobilizacji krajowych zasobów za
pośrednictwem podatków, zmniejsza tolerancję dla oszczędności i tworzy
niebezpieczne uzależnienie od stanu kiedy wszystkie problemy rozwiązuje się za
pomocą środków uzyskiwanych z wydobycia ropy. Duży procent dochodów
budżetowych w Nigerii pochodzi ze jej sprzedaży. Od czasu odkrycia nowych złóż
i zwiększonego importu, Nigeria znacznie spadła w rankingach ONZ (the United
Nations Human Development Index). Główna odpowiedzialność za problemy
wynikające z „choroby holenderskiej” i za uzależnienie rządu Nigerii od
przemysłu wydobywczego jest prowadzenie złej polityki gospodarczej,
rozpowszechniona korupcja oraz samowola koncernów naftowych (nieodpowiednie
poszukiwania i sposoby wydobywania, powodujące erozję gleby, zaburzenie
ekosystemów wodnych, zwiększenie ryzyka klęsk ekologicznych, zatrucia wody
pitnej). Wszytko to powoduje poważne szkody dla życia społeczności lokalnych.
[1] M.Paszkowski, John
Ghazvinian: Intapped: The Scramble For Africa’s Oil, Orlando 2007, Hardcourt,
324 ss., Polityka i Społeczeństwo 7/2010, s. 278
[2] The
World Factbook, Central Intelligence Agency, https://www.cia.gov/library/publications/the-world-factbook/rankorder/2173rank.html,
[4] The
real exchange rate.
[5] M.Paszkowski, John
Ghazvinian: Intapped: The Scramble For Africa’s Oil, Orlando 2007, Hardcourt,
324 ss., Polityka i Społeczeństwo 7/2010, s. 276
[7] Tamże.
[9] M.Paszkowski, John Ghazvinian:
Intapped: The Scramble For Africa’s Oil, Orlando 2007, Hardcourt,, Polityka i
Społeczeństwo 7/2010, s. 278
[10] J.D.Sachs, A.M.Warner, The Curse of Natural Resources, European Economic Review 45,
05.2001, s.827–38, http://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0014292101001258
[11] D.Lederman, W.F.Maloney, In Search of the
Missing Resource Curse, World Bank Policy Research
Working Paper, WPS 4766. Waszyngton, 2008. http://econ.worldbank.org/external/default/main?pagePK=64165259&theSitePK=469372&piPK=64165421&menuPK=64166093&entityID=000158349_20081104085814,
[12] C.M.
Reinhart, K.S.Rogoff, Growth in a Time of
Debt,
NBER Working Paper 15639, 10.2010, http://www.nber.org/papers/w15639
[13] M.Paszkowski, John Ghazvinian: Intapped: The
Scramble For Africa’s Oil, Orlando 2007, Hardcourt, Polityka i Społeczeństwo
7/2010, s. 276
[14] P.Collier,
F.Van Der Ploeg, M.M.Spence, A.J.Anthony Venables, Managing
Resource Revenues in Developing Economies, 2009, IMF Staff
Papers 57, s.84–118. Waszyngton 2010, http://www.palgrave-journals.com/imfsp/journal/v57/n1/abs/imfsp200916a.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz